Wyniki MR kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego L/S
Strona główna › Fora › Schorzenia i urazy kręgosłupa › Odcinek lędźwiowy › Wyniki MR kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego L/S › Wyniki MR kręgosłupa lędźwiowo-krzyżowego L/S
Witajcie,
dziękuję za wszelkie dotychczasowe opinie i komentarze.
Dla osób zmagających się z podobnymi dolegliwościami i rozterkami odnośnie operacji postanowiłem w kilku słowach napisać, co u mnie słychać.
Otóż w końcu kwietnia przeszedłem ostatecznie discektomię odcinka lędźwiowego na wysokości L5-S1 (metoda otwarta – fenestracja).
Mój stan przedoperacyjny, to brak bólu kręgosłupa (choć brałem po dwa zastrzyki dziennie), ale poważne deficyty neurologiczne – znaczne osłabienie mięśnia strzałkowego powodujące tzw. chód ptasi/bociani, zdrętwienie prawej połowy stopy i osłabione czucie nogi prawej od kolana, aż do stopy.
Raczej nie miałem problemu typu, czy podejść do operacji, czy też próbować metod zachowawczych, ponieważ skonsultowałem mój stan w sumie z 4 specjalistami: ortopedą, neurologiem i dwoma neurochirurgami. Zdaniem wszystkich czterech mój przypadek kwalifikował się do pilnej operacji, a jej odkładanie mogło skutkować opadnięciem stopy i utratą kontroli nad zwieraczami. Lekarze też byli zgodni, że każdy kolejny tydzień ucisku sekwestru na nerwy powoduje ich odkształcanie i stopniowe zapamiętywanie, co też może w konsekwencji spowodować niemożność wyeliminowania deficytów neurologicznych w kończynie prawej po odbytej operacji i przebytej rehabilitacji.
Jedyny mój dylemat dotyczył ośrodka, w którym zostanę zoperowany oraz oczywiście operatora. Duży wpływ na wybór miały również terminy operacji, które mi zaproponowano. Skierowanie opatrzone klauzulą pilne, nie zawsze oznacza, że bierzemy swoje rzeczy i zgłaszamy się na izbę przyjęć!
Co mnie zdziwiło, tego typu przypadki discektomii operują zarówno ortopedzi, jak i neurochirurdzy.
Ostatecznie oddałem się w ręce neurochirurga w Wojskowym Szpitalu Kilnicznym we Wrocławiu.
Do szpitala zgłosiłem się w poniedziałek rano na czczo. W tym dniu zrobiono mi wszystkie konieczne badania (morfologia, RTG płuc) oraz odbyłem konsultacje z lekarzem dot. przebiegu operacji i konsultację z anestezjologiem dot. narkozy.
Operacja miała odbyć się następnego dnia ok. godz. 10, jedna ostatecznie odbyła się trzy godziny później. Do operacji trzeba mieć przygotowane pończochy uciskowe, które jak rozumiem mają zapobiegać zakrzepom krwi. Najpierw otrzymałem tabletki od pielęgniarki oddziałowej, następnie usiadłem na wózek i zostałem zawieziony na salę operacyjną. Tam przejęła mnie pomoc anestozjologiczna, informując krok po kroku, jakie czynności wykonuje. Jak byłem już przygotowany do zabiegu przybył mój operator oraz lekarz anestezjolog. Poinformowano mnie, że zaraz zapadnę w narkozę. Po ok. 2 godz. obudziłem się na boku w salce wybudzeń. Tam nawiązałem pierwszy kontakt z tamtejszym personelem. Po tym zawieziono mnie na oddział neurochirurgii, gdzie byłem kilka godzin obserwowany w salce stałego nadzoru. Byłem oczywiście pod kroplówką i podawano mi środki przeciwbólowe.
Mój stan pooperacyjny był dobry. Nie odczuwałem bólu kręgosłupa (środki przeciwbólowe), co do deficytów neurologicznych, trudno się było odnieść, bo przez 1 dobę miałem pończochy uciskowe na obu nogach. Pewną uciążliwością było w pierwszych dobach po operacji konieczność leżenia/spania na boku, choć z czasem na było tak źle. Duże znaczenie po operacji ma również oddanie moczu – ja miałem długo z tym problem, mimo wypicia dużej ilości napojów. Pielęgniarki co rusz straszyły mnie, że zostanę zaraz podłączony do cewnika. Nie wiem z czym to było związane, prawdopodobnie z narkozą?/środkami znieczulającymi?a może po prostu z mentalną niemożnością oddawania moczu do kaczki w sali, gdzie znajduje się kilka osób…
Ostatecznie oddałem mocz po ok. 14 godz. po operacji i odczułem prawdziwą ulgę.
W trzecim dniu pobytu w szpitalu (a pierwszym po operacji) zostałem przy asyście pielęgniarki i wykorzystania chodzika spionizowany. Na początku pojawiły się zawroty głowy, lecz później one ustąpiły.
W czwartym pobytu w szpitalu zostałem odpięty od kroplówki, rana zaczęła się goić dobrze, więc po odebraniu wypisu mogłem opuścić szpital.
Mój stan przy opuszczaniu szpitala: brak bólu kręgosłupa – jedynie niewielki ból samej rany pooperacyjnej, zwłaszcza przy ewentualnym nacisku na nią – cierpnięcie prawej strony stopy, osłabienie mięśnia strzałkowego (słaba łydka) – problemy w chodzeniu na palcach, osłabienie czucia nogi prawej od kolana w dół. Choć muszę powiedzieć, że te wszystkie deficyty neurologiczne były słabsze niż prze operacją.
Pewnym wyzwaniem był powrót do domu ze szpitala. Mam raczej niski samochód, dlatego też postanowiłem położyć się bokiem na tylnych siedzeniach i tak dojechałem do domu.
Dwa tygodnie po operacji zostały mi ściągnięte szwy.
Zacząłem też wykonywać ćwiczenia w domu zalecane mi przez rehabilitanta ze szpitala.
Cztery tygodnie po operacji postanowiłem na basenie przepłynąć kilka basenów na plecach.
Pięć tygodni od operacji rozpocząłem rehabilitację (terapia manualna, krioterapia, prąd stały, prąd zmienny, wirówka).
Przez pierwsze 1,5 miesiąca od operacji stosowałem reżim polegający na maksymalnym ograniczaniu pozycji siedzącej. Jadłem na stojąco, pracowałem na stojąco i unikałem podróży samochodem.
Dziś już jestem prawie 2 miesiące po operacji. Mój stan mogę określić jako zadowalający. Nie przyjmuję żadnych leków przeciwbólowych (zresztą już od 5 dni po operacji). Nie mam bólu kręgosłupa. Również ustąpił w zupełności ból zagojonej rany pooperacyjnej przy leżeniu na plecach. Wróciłem do siadania – korzystam tu na wszelki wypadek z klina ortopedycznego oraz poduszki na odcinek lędźwiowy. Towarzyszące mi deficyty neurologiczne w dużej mierze ustąpiły. Zmagam się jedynie czasem o poranku/w nocy ze skurczami prawej łydki, przy próbie jej prostowania. Ponadto siedząc przez jakiś czas zaczyna cierpnąć mi prawa noga. Siła łydki prawej nogi jest już nieco większa, choć nie jest to jeszcze oczywiście stan sprzed ataku rwy kulszowej, od której wszystko się zaczęło. Ponadto jestem dość usztywniony w kręgosłupie i mam mentalne obawy przez zginaniem się w odcinku lędźwiowym. Do dziś ubieram buty w pozycji leżącej. Staram się również unikać jakiegokolwiek dźwigania.
Wiem, że operacja to nie czarodziejska różdżka, a po niej czeka nas krew, pot i łzy, aby doprowadzić się do stanu sprzed schorzenia, ale czasem nie da się jej uniknąć i należy się jej poddać z nadzieją, że nie znajdziemy się wśród 20% pacjentów, którzy trafiają ponownie na stół operacyjny. Myślę też że wiele zależy od nas i reżimu, któremu się poddamy bezpośrednio po operacji i w późniejszym okresie.
Trzymam za Was kciuki i za siebie. Mam nadzieję, że moja relacja przyda się kilku Forumowiczom.
Pozdrawiam
Franki