DŁUGI WEEKEND MAJOWY !!!
Strona główna › Fora › Pozostałe tematy › Inne › DŁUGI WEEKEND MAJOWY !!!
- Ten temat ma 44 odpowiedzi, 6 odpowiedzi, a ostatnio został zaktualizowany 8 years, 2 months temu przez
uzytkownik421.
-
AutorWpisy
-
29 kwietnia 2014 o 17:30 #47920
Hejka wszystkim cierpiącym,
Czas zostawić w spokoju nasze problemy. Tzn. one zawsze będą gdzieś z boku. Ale kurde bele – długi weekend się zaczyna. Chociaż trochę normalności by się przydałoJak tam więc wasze plany na wolne ???? No chyba, że macie wolne bo na L4 siedzicie all the time…..
Ja zamierzam żreć tabletki jak będzie bolało bo mam gości. I zamierzam miło czas spędzić. I jeszcze się pochwalę, że nam się rodzina powiększa – będzie nowy zwierzak – kocurek syjamski nowego typu. Jak szaleć to szaleć. Życie umyka i trzeba czerpać garściami co się da. To jedyny plus tej choroby. Że mi się szybciej decyduje w różnych sprawach.
Miłego odpoczywania. Ostatni dzień pracy jutro i potem LABA. :woohoo: :woohoo: :woohoo:Za tą wiadomość podziękował(a): amono29 kwietnia 2014 o 18:50 #54230O rany, zobaczyłem ten temat i postanowiłem zabrać głos 🙂 co prawda, piszę rzadko, ale przeglądam forum bardzo często, ale pisać to już nie zawsze mi się chce :p
Moje plany na wolne – 1 maj na pewno na działce, 2go maja chcę pospacerować w plenerze (może i jakoś bezpiecznie rowerem pojeżdżę), 3ci i 4ty na razie bez planów. Może wreszcie wybiorę się na basen z tym moim przeciążonym kręgosłupem poleżeć w jacuzzi i saunie.
Długi weekend jest dla mnie zbawieniem – ostatnio brałem 3ci raz antybiotyk w ciągu pół roku na infekcję gardła, ostatni raz w Wielkanoc mnie zaatakowało (L4 nie brałem), a po drugie szefowa wysłała mnie na kurs i mam każdą sobotę do końca czerwca zajętą (kurs siedzący – jakoś wytrzymuję). Do tego ostatnio trapi mnie przemęczenie coś, więc idealnie tej maj mi się wstrzelił. A potem z górki do urlopu 😉
Aha, kota syjamskiego gratuluję, aczkolwiek raczej wolę dachowce 😛
Udanego odpoczynku!
29 kwietnia 2014 o 19:01 #54231hehehhe cześć kolego. Cieszę się, że kogoś ten mój poboczny temat zmobilizował do pisania. Fajnie, że masz plany i że normalne rzeczy masz zamiar porobić. Ja od jutra przyjmuję znajomych – znaczy śmieszna to sytuacja bo żona miesiąc temu na szkoleniu w Genewie poznała dziewuchę, którą właśnie do nas zaprosiła. My z Wrocławia – ona z Krakowa z dwoma córkami. A żeby było śmiesznie to po drodze zgarnie mi tego syjama, którego sobie sprawiłem. Więc jutro fura gości. I mam w nosie ten mój słupek – nie zniszczy mi tego wolnego. A żeby nie było – mamy dachowca (kotka NULKA 5 letnia), mamy węża zbożowego (5 letni Aleks), mamy konia Morfeusza (6 letni wałach o kolorze nietypowym bo bułanym) – a teraz czas na SYJAMA. Bo zawsze o nim marzyłem. Jak córka podrośnie i skończy jakieś 13-15 latek to sprawimy sobie wyżła weimarskiego. A co …. jak szaleć to szaleć. Miłego odpoczywania.
29 kwietnia 2014 o 19:30 #54236Ja wystarczy, że miałem dachowca w domu 10 lat, niestety, ciężko chorował (reumatyzm) i chyba drugi raz byśmy tego nie przeżyli. Ale na działce (w tzw. RODach) mamy sporo kotów, tzn. teraz trochę mniej, bo ciepło jest i gdzieś sobie poszły 😉 a 1 maj i tak minie na koszeniu trawy, ta wiosna przyszła tak fajnie wcześnie. A wolne, to wolne, trzeba wykorzystać 😀
Do usłyszenia 😉
30 kwietnia 2014 o 20:46 #54251Moj weekend majowy przedluzyl sie juz o 2 lata hehehe, ale pewnie jakies piwko sie strzeli :p aha i kota nigdy nie mialem , ale za to przecudownego psa :p:d
- 2011 - Discektomia lędzwiowa L5/S1, 2013 - TLIF L5/S1 (skopane), 2014 - Odbarczenie lewego korzenia przez implant droga foraminotomii L5/S1
30 kwietnia 2014 o 21:08 #54252Mój weekend majowy też już długo trwa.
Szczerze mówiąc – nie mam żadnych realnych pomysłów. Jakbym się czuł inaczej niż się czuję, to bym planował jakąś aktywność (a mi pomysłów nie brakuje 😉 ), a że się czuję jak czuję to weekend będzie oszczędny jak inne dni. No i do tego chyba grypę podłapałem kilka dni temu, tak że nawet na planowany od dawna basen się nie wybiorę.- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
1 maja 2014 o 10:26 #542621 maj – siedzę w domu, jutro panieński koleżanki – zastanawiam się jak dam radę w ogóle dotrzeć na miejsce, nie mówiąc o czymkolwiek innym… ale jadę, trzeba próbować żyć “normalnie”.
3maj – spędzam czas z rodziną, czyli relaks 🙂
Weekend majowy dość intensywny jak dla mnie. Jednak mam czas na odpoczynek…- Operacje: 2000 - skolioza, stabilizacja, 2003 - usunięcie instrumentarium po odrzucie, 2013.02 - L4/L5/S1 discektomia z 2 implantami m/kręgowymi, 2013.07 - L4/L5/S1stabilizacja, 06.03.2015 - operacja wszczepienia neurostymulatora rdzeniowego (SCS), etap 1, 12.03.2015 - operacja SCS, etap 2.
2 maja 2014 o 18:24 #54266Aiga25: i jak tam impreza ? Udała się? Dałaś radę?
Jakie to dziwne, że ludzie chodzą dookoła nas i dla nich normalne rzeczy to dla nas Mount Everest. Ja mam radochę z nowego kota. Jest zarąbisty. Ładny i kontaktowy.3 maja 2014 o 12:01 #54269Hej,
Impreza super 🙂 Właśnie niedawno wróciłam 😉 Dałam radę, ale głównie dlatego, że mało chodzenia było, chociaż jestem taka padnięta i obolała, że nic już mi się nie chce.- Operacje: 2000 - skolioza, stabilizacja, 2003 - usunięcie instrumentarium po odrzucie, 2013.02 - L4/L5/S1 discektomia z 2 implantami m/kręgowymi, 2013.07 - L4/L5/S1stabilizacja, 06.03.2015 - operacja wszczepienia neurostymulatora rdzeniowego (SCS), etap 1, 12.03.2015 - operacja SCS, etap 2.
3 maja 2014 o 12:08 #54270heheh to fajnie. Ja także dałem radę – chociaż na tabletach jechałem. Dopiero jak goście pojechali i trochę poleżałem to przeszło. I nawet dzisiaj ani jednej tablety nie ruszyłem.
A także nowy kotek humor poprawia. Jest niesamowicie przytulaśny. Właśnie męda mi na klawiaturę weszła i pisać nie mogę. Tyle radości z takiego “szczura”.3 maja 2014 o 12:32 #54271Nie znam sie na kotach , ale wyglada uroczo 🙂 i widac ze coreczka jest tez zadowolona z nowego czlonka rodziny hehe, a nie ma nic motywujacego jak radosc dzieci. Gdy bylem maly zawsze chcialem miec kota, ale mama mowila ze koty wskakuja na stoly i liza jedzenie hehe wiec kupila mi psa i tak urosla do mnie milosc bardziej do psiakow, ale koty tez spoko i daja wiele radosci.
- 2011 - Discektomia lędzwiowa L5/S1, 2013 - TLIF L5/S1 (skopane), 2014 - Odbarczenie lewego korzenia przez implant droga foraminotomii L5/S1
3 maja 2014 o 13:07 #54272heheh pies też będzie ale za około 10 latek. Jak córka podrośnie. Na razie zwierzaków wystarczy. Niesamowitą radość dają. A włażenia na stół można oduczyć. Gorzej z dobieraniem się do dobrego jedzenia. Tu już gorzej. Ale żeby nie było – to mój pierwszy zwierzak rodowodowy- do 6 pokolenia włącznie. Mnie to nie potrzebne….ale jak już jest to niech sobie będzie – syjam orientalny nowego typu 👿
3 maja 2014 o 19:20 #54273Eeee, fajny ten kocur 🙂
Ja za to 1 maj – działka, koszenie trawy, zero dolegliwości po. 2 maj – market (pogoda fatalna) – po spacerach wśród półek zero dolegliwości. Dziś ciut gorzej, a to dlatego, że siedziałem w domu. Ogarnia mnie przerażenie, bo w poniedziałek znów do pracy 🙁 teraz to mam z górki, mam jeszcze 1,5 miesiąca do końca kursu półrocznego, ale to wszystko (praca, kurs) mnie gorzej wykańcza niż jakiekolwiek zaburzenia ze strony kręgosłupa (mrowienia, czasem pieczenie, przykurcz nerwu, przeciążenie) 😛 Na basen raczej nie pójdę w to wolne.
Tak nawiasem mówiąc- jest tu na forum może jakaś Łodzianka lub Łodzianin? 😉
3 maja 2014 o 20:28 #542754 maja 2014 o 17:45 #54277O! mnie szczerze mówiąc nigdy nie ciągnęło do jazdy konnej. O dziwo, podczas największych bóli, jedna z fizjoterapeutek mi mówiła, bym jeździł konno (! – przecież tam są wstrząsy). Galopy są dla Ciebie przeszłością, tak jak dla mnie trochę rower, niestety, ale to jest jak narkotyk i od czasu do czasu muszę wyjść. I ciągle szukam substytutu tego roweru z nikłym skutkiem.
5 maja 2014 o 08:03 #54287Nie znajdzie się już substytutu. Ja byłem od zawsze mocnym sportowcem (a jak widać przez sport do kalectwa). W 2002 roku zaczęły mi się jazdy z kolanami (a może to już był kręgosłup – cholera wie). I musiałem zrezygnować ze sportów jakie kochałem – czyli piłka nożna i siatkówka. Jakoś to przebolałem bo znalazłem sobie substytut : pływanie które nienawidziłem wcześniej i jazdę konną (dzięki mojej nowo poznanej już teraz żonie). I myślałem, że tak już będzie do końca moich dni bo widuje się ludzi starszych na koniach. A teraz twarde zderzenie z rzeczywistością po raz kolejny. I jaki mam substytut znaleźć ? Jak niewiele pozostało. Chyba na szachy się przerzucę i na chińczyka z córką. Bo nawet na rower boję się wsiąść. No chyba, że będę wśród tych szczęśliwców, którzy wracają po zabiegu/operacji nawet do sportu. Kto wie , kto wie……
5 maja 2014 o 10:36 #54288Jeśli już mówimy o sportach to moim hobby było break dance i całkiem nieźle wywijałem, a na rękach to potrafiłem chodzić chyba ze 100 metrów a teraz nawet szachy to wyzwanie bo trzeba długo siedzieć 😛
- 2011 - Discektomia lędzwiowa L5/S1, 2013 - TLIF L5/S1 (skopane), 2014 - Odbarczenie lewego korzenia przez implant droga foraminotomii L5/S1
5 maja 2014 o 10:44 #54289eeeee tam , w szachy można na leżąco. Zapraszam na mój mały ogródek. Wyłożę kocyk i jak starzy emeryci poleżymy. A jak kogoś zacznie łupać to przyniosę lampę solux i matę do ćwiczeń. Ewentualnie córka nam może po plecach poskakać.
5 maja 2014 o 19:38 #54292Przez sport do kalectwa, haha, ja to hasło znam od Marii Czubaszek 😉
Ja z kolei nie mogę przekonać się do pływania i wody ogólnie pojętej – mam jakiś dziwny lęk przed nią już od dzieciństwa. Dlatego bardzo rzadko jedynie chodzę na jacuzzi (niestety 6 dni na 7 zajętych robi swoje), natomiast do samego pływania to już nie bardzo, mam wrażenie, że po prostu się utopię i woda wleje mi się do płuc i się uduszę. Nie wiem, chyba żeby pływać na jakiejś desce czy czymś.
Osobiście to myślałem czy nie iść do jakiegoś trenera personalnego, może on mi by coś doradził (akurat mam namiar na gościa, który ma uprawnienia do trenowania kręgosłupa), ale poważnie się zastanowię. Po prostu szkoda mi siebie, jak widzę, że się marnuję siedząc po 10 godzin dziennie lub leżąc (praca wybitnie siedząca). Szachy też mnie nie pociągają 😛 Od operacji się jakoś jeszcze migam, póki w miarę normalnie działam. Perszing – jaką masz lampę solux? bo ja mam też jakąś w domu, ale czy nie zależy to od światła? bo ja w czasie zabiegów miałem niebieskie światło, a w domu mam czerwone zdaje się i mam dylemat 😉
Za tą wiadomość podziękował(a): uzytkownik4216 maja 2014 o 06:29 #54295SOLUX – ja mam światło czerwone. I nie mam zielonego ani niebieskiego pojęcia jaka jest różnica. Fajnie nagrzewa i rozluźnia mięśnie. Mam dość mocną lampę bo te Philipsa tanie są strasznie słabe. Znajoma tym koniowi plecy nagrzewała i sobie od niej pożyczyłem. Lipa. Potem się okazało, że teściowa ma dobrą lampę więc sobie pożyczyłem.
Ja się nie chce migać bo takie życie jakie mam obecnie kompletnie mi nie leży. Codziennie męczę się na maxa siedząc w pracy. Potem wieczorem już tylko poleguje. A jeszcze chciałbym z córką coś porobić.
Więc ja się kroję. Prędzej czy później. Bo samo się już nie naprawi. -
AutorWpisy
- Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.