Kręgosłup, przyjmowane leki, a życie towarzyskie
Strona główna › Fora › Pozostałe tematy › Inne › Kręgosłup, przyjmowane leki, a życie towarzyskie
- Ten temat ma 26 odpowiedzi, 9 odpowiedzi, a ostatnio został zaktualizowany 8 years, 1 month temu przez
przemeqq29.
-
AutorWpisy
-
6 grudnia 2014 o 20:18 #48062
Witam
Z tego co wiem jest na tym forum sporo osób młodych z problemami kręgosłupa, po operacjach, z powikłaniami , którzy mają znaczne ograniczenia np ruchomości i są zmuszeni do brania bardzo silnych mieszanek leków przeciwbólowych często nawet narkotycznych, przeciwpadaczkowych, antydepresyjnych itp co powoduje jeszcze dodatkowo różne skutki uboczne i graniczenia np w piciu alkoholu. Zastanawia mnie jedno czy mając te wszystkie ograniczenia nie odwrócili się od was znajomi ? wychodzicie gdzieś na jakieś spotkania, piwko, imprezy czy co tam jeszcze sobie tylko zapragniecie ? Ja osobiście przez moje operacje i długie dochodzenia do siebie straciłem wszystkich znajomych i mam może jedynie w tej chwili 2, którzy rozumieją moje niektóre ograniczenia, ale ja jestem facetem i wiadomo, że faceci zazwyczaj o soczku malinowym lub kawce nie siedzą i czasami coś trzeba wypić, dlatego chcąc mieć chociaż minimalne zycie towarzyskie (bo mam dopiero 25 lat) 🙁 też zrezygnowałem z wielu leków przeciwbólowych i przeciwpadaczkowych, które mają duże interakcje z alkoholem i jest mi trochę ciężej, ale to mój wybór. Ogólnie czuje się źle i gorzej od reszty ludzi bo wiem, że wielu rzeczy juz nie będę mógł robić i sportowcem nie zostanę, chociaż po mnie nic nie widać gdy idę sobie w tłumie, ale gdy ktoś pozna mnie już bliżej to wie, że ciężko jest mi nawet z łóżka wstać przez ból i ograniczenia w ruchomości kregosłupa (chociaż dzięki rehabilitacji już mam lepszą ruchomość), a już nie mówię o znalezieniu np jakiejś dziewczyny i w przyszłości żony, bo przecież która dziewczyna będzie chciała chłopa co jej nawet szafki lub telewizora nie przeniesie bo za ciężkie na ten spaprany kregosłup. Jak to u was wygląda ? macie znajomych, dziewczyny, chłopaków z waszymi problemami ?
- 2011 - Discektomia lędzwiowa L5/S1, 2013 - TLIF L5/S1 (skopane), 2014 - Odbarczenie lewego korzenia przez implant droga foraminotomii L5/S1
Za tą wiadomość podziękowali: aiga25, wrongbit, przemeqq29, uzytkownik421, perszing376 grudnia 2014 o 20:39 #56033to jeden z aspektów, który rzadko się porusza. może mój przypadek nie jest jakiś kosmiczny (rehabilitacja plus jakiś cholerny cud pomógł mi wrócić do normalności) to nieco mogę o tym powiedzieć. Ludzie totalnie NIE rozumieją czym jest ból kręgosłupa do momentu, aż to sami to poczują. u mnie sytuacja często wyglądała tak, że ludzie na siłę przekonywali do picia alkoholu, mimo że mówiłem, że jestem na przeciwbólowych. mam 20 lat i w sumie od małego śmigałem za piłką – jak mnie poskładał kręgosłup w pewnym momencie to było wielkie zaskoczenie, że nie pójdę pokopać. motyw jest lepszy – tak jak wspomniałeś “chociaż po mnie nic nie widać gdy idę sobie w tłumie, ale gdy ktoś pozna mnie już bliżej to wie, że ciężko jest mi nawet z łóżka wstać przez ból i ograniczenia w ruchomości kręgosłupa” – dyskopatii nie widać na pierwszy rzut oka i ludzie mówią – skoro chodzisz to co jest nie tak.
miałem tyle szczęścia (bądź nieszczęścia), że w podobnym czasie słupek poskładał mnie i mojego przyjaciela (wtedy jeszcze znajomego) – zaprzyjaźniliśmy dzięki wyjazdom po neurochirurgach i fizjoterapeutach w różnych częściach Polski.
ważne jest, żeby był ktoś kto wesprze w takiej sytuacji. o depresję nie jest trudno, ale głowa do góry.
Za tą wiadomość podziękowali: kowalski89, przemeqq29, uzytkownik4216 grudnia 2014 o 20:48 #56034Dla mnie w zasadzie nie istnieje takie coś jak życie towarzyskie. Właśnie sobie, przez Twój post/temat, zdałem sprawę, że moje życie wygląda od jakiegoś czasu kompletnie inaczej. Niby też na ulicy wygląda wszystko normalnie, a za kotarą tego mojego teatru jest ukryta tajemnica.
Reakcja znajomych była różna, ogólnie mówiąc. Jedni współczuli, drudzy się dziwili, trzeci “Ty chorujesz?”.
Na spotkania nie wychodzę, bo w zasadzie nawet ich nikt nie organizuje. Nie wiem, czy to efekt mojej ruchomości, czy po prostu oznaka czasów. Leków na szczęście nie biorę, ostatnio co niedzielę piję alkohol, niedużo, ale coś tam zawsze sobie za kołnierz wleję.
Dziewczyny/żony nie mam. I nie wiem czy rzeczywiście kręgosłup nie będzie jakąś barierą (choć ponoć w miłości nic barierą nie jest). Aczkolwiek ostatnio dźwigałem segregatory w pracy, więc może nie będzie tak źle.
Zresztą ja w ogóle chcę zmienić miejsce zamieszkania i towarzystwo. Bo tutaj gdzie jestem czuję, że grzęznę, znajomi się gdzieś rozmyli, reszta jest zajęta sama sobą. Generalnie masakra.Za tą wiadomość podziękowali: kowalski89, uzytkownik4216 grudnia 2014 o 23:38 #56036Cześć,
temat ciężki, ale odpowiedni dla tego forum. Trudno pisać o swoich problemach, rozterkach prywatnych. Ale akurat tutaj każdy mniej więcej się rozumie, bo jesteśmy w podobnych sytuacjach na co dzień.Hidden
Ja już nie raz pisałam, że życie dosłownie odwróciło mi się do góry nogami przez tą chorobę, ale dzięki Bogu mam wspaniałych przyjaciół, którzy mnie rozumieją, wspierają i wysłuchują. Czasami się zastanawiam, czy nie mają mnie dość.
Po mnie widać, że mam problemy zdrowotne, bo chodzę o kuli obecnie i kuśtykam. Poznając nowych ludzi nie owijam w bawełnę i mówię, co mi jest i jakie są moje ograniczenia. Jeżeli ktoś to zrozumie to fajnie, jak nie to cóż nie będzie w gronie moich znajomych.
Od urodzenia choruję więc może jakoś ma to wpływ na moją psychikę i fakt, że umiem poradzić sobie teraz w tej zmienionej sytuacji. Zrezygnowałam z wychodzenia na imprezy, a wcześniej byłam z reguły duszą towarzystwa i cały czas coś wymyślałam. Zdarzy mi się iść jak jest jakaś ważna okoliczność na imprezę, ale to kończy się zdychaniem 2-3 dniowym (ostatnio panieński w dyskotece:) siedziałam i patrzyłam jak ludzie tańczą, ale pozwoliłam sobie na alko%). Jeżeli chodzi o picie, to nigdy dużo nie piłam, ale pozwolę sobie od czasu do czasu. Wszyscy to też przyjaciele rozumieją i nikt nie naciska żebym piła. Teraz ze względu na mnie większość imprez ze znajomymi to domówki. Na prawdę są cudowni! 🙂 Jeżeli chcą iść do kina to zawsze ktoś jedzie autem, żeby zabrać mnie z nimi. Słyszę wtedy tekst: “bierz tabletki i w drogę” 🙂 No więc z tym aspektem życia u mnie jest całkiem ok. Zresztą ja sama dbam o znajomości, organizuje u siebie jakieś spotkania, staram się z każdym mieć ciągły kontakt, a jak ktoś to widzi, to mimo mojej choroby jest przy mnie. Przyjaźń, jak miłość – na dobre i na złe… 🙂 Tak to powinno wyglądać.
Co do miłości, to nie mam nikogo i tu jest największy problem. Mam 26 lat i jestem sama. Czasami czuję się samotna, ale nie zawsze. Mam takie podejście, że byłabym utrapieniem dla osoby, która się zwiąże ze mną. Właśnie przez te ograniczenia wszystkie. Ani na randkę wyjść, ani gdzieś wyjechać na wycieczkę, tylko dom i ewentualnie mały wypad do kina. Zresztą jako kobieta jest problem z zajściem w ciążę, bo nie wyobrażam sobie mieć dzieci teraz. Po prostu fizycznie nie dałabym rady się zajmować maluchem.
Dużo innych aspektów życia jest bardzo utrudniona, jak sprzątanie, zakupy, gotowanie itp.itd i można tak wymieniać…
Czasami jest bardzo ciężko poradzić sobie z ogarniającym lękiem, co będzie dalej, jak sobie dam radę w przyszłości. Ja staram się być optymistką i na ile mogę żyć normalnie.Dużo zdrówka i głowy do góry! 🙂
- Operacje: 2000 - skolioza, stabilizacja, 2003 - usunięcie instrumentarium po odrzucie, 2013.02 - L4/L5/S1 discektomia z 2 implantami m/kręgowymi, 2013.07 - L4/L5/S1stabilizacja, 06.03.2015 - operacja wszczepienia neurostymulatora rdzeniowego (SCS), etap 1, 12.03.2015 - operacja SCS, etap 2.
Za tą wiadomość podziękowali: uzytkownik421, przemeqq29, kowalski89, perszing377 grudnia 2014 o 04:00 #56037quote :Zastanawia mnie jedno czy mając te wszystkie ograniczenia nie odwrócili się od was znajomi ? wychodzicie gdzieś na jakieś spotkania, piwko, imprezy czy co tam jeszcze sobie tylko zapragniecie ?O demnie to znajomi jak na razie się nie odwrócili oni wręcz namawiają i naciskają na jakieś wyjścia. Tylko że ja bardzo często odmawiam bo ja po takiej imprezie zawsze mam powikłania nie tylko kacowe ale nasilenie bólu kręgosłupa gdybym miał stały mniej więcej ból to pewnie bym wychodził częściej bo co to szkodzi jak i tak i tak boli. Teraz mam tak że jak leże to nie boli no to wole poleżeć niż gdzieś łazić i krzywdzić siebie bólem.
quote :już nie mówię o znalezieniu np jakiejś dziewczyny i w przyszłości żonyDla mnie zakładanie rodziny odpada nie dał bym rady w obecnej sytuacji a w przyszłości wątpię czy coś się poprawi. Po prostu nie stać mnie na rodzinę wszytko co zarobie(jak na razie nie jest tego dużo) zamierzam włożyć w swoje zdrowie. Fakt że raczej nie założę nigdy rodziny troszkę mnie przytłacza ale staram się po prostu o tym w ogóle nie myśleć.
Za tą wiadomość podziękowali: uzytkownik421, kowalski897 grudnia 2014 o 15:50 #56040Siema :cheer:
Takie same mysli mialem 12 lat temu jak Wy teraz-przerabialem wszystko co poruszyliscie w tym temacie,i moge napisac tak;
-jesli odeszli to byli nic nie warci-delikatnie piszac
-nie odsuwajcie przyjemnosci :cheer: i niczego innego od siebie na sile-jesli czujecie ze dzis moge wypic,isc na balet,do pubu itd itp to podnosic sie i ISC :cheer: :cheer: JECHAC jak kto woli 😉 😉
-nie miejcie poczucia ze jestescie ciezarem dla innych lub co gorsza ze jestescie juz nikomu nie potrzebniJa osobiscie poznalem swoja kochana zone 🙂 kiedy juz bylem po wypadku,wiec wiedziala o mojej chorobie,widziala jak mnie,,sklada”kregoslup,a jednak byla to ta jedyna ktora powiedziala ze nie po to sie ze mna wiazala aby mnie teraz czy kiedykolwiek zostawiac 🙂 🙂 🙂 🙂
To dzieki zonie na nowo uwierzylem ze mozna zyc mimo bolu,wiec kiedy urodzila nam nasza coreczke-nie pozostalo mi nic innego jak wziasc sie w garsc i mimo choroby stanac na wysokosci zadania i wychowywac corke na porzadnego czlowieka-taki cel sobie postawilem :).Zona wrocila po 3 miesiacach do pracy a Ja-z czego jestem dumny-wychowuje corke juz 4 lata :cheer: :cheer: ,i wszyscy mowia ze jestem zajebistym Tata 🙂 i Mama 🙂 -taka Marysia jestem 🙂
Wiec radze Wam jako zgredzik 🙂 wszystko co najlepsze jeszcze przed WAMI :cheer: :cheer: Tego Wam zycze 🙂 🙂
ps.Aiga25-moja znajoma jest po stabilizacji ledzwiowego i urodzila(cesarka)2 zdrowe coreczki 🙂
Za tą wiadomość podziękowali: uzytkownik421, przemeqq29, wrongbit, kowalski89, perszing377 grudnia 2014 o 19:27 #56041No ja mam dziś taki dół, że mam ochotę się napić soku w bardzo dużych ilościach.
Ahh mam dość. Odezwę się w nowym tygodniu. 3majcie się.
Za tą wiadomość podziękował(a): wrongbit7 grudnia 2014 o 23:13 #56042Moje obecne życie dość mocno się zmieniło jeszcze nie tak dawno byłem aktywną osobą ruchowo jak i zawodowo. Niestety w ciągu tych kilku lat zmieniło się dosyć znacząco. Jeśli chodzi o znajomych jest grupa osób, która dobrze zna mój problem i rozumieją mnie. Wiedzą na co mogę sobie pozwolić i w jakich ilościach min. jeśli chodzi o alkohol. Obecnie żadnych leków nie przyjmuje to taka moja mocna wola, był czas, że brałem je regularnie co niekoniecznie wyszło mi na dobre. Jestem raczej osobą odporną na ból tak mi raz przyznał pewien neurochirurg, któremu problem z kręgosłupem nie był obcy, ale jak wiadomo ciągły mniejszy lub większy ból potrafi człowieka złamać. Jeśli chodzi o partnerkę, obecnie nie mam i wcześniej tak jak już pisało kilka osób myślałem, że jestem do niczego i żadna kobieta nie będzie chciała takiego kalekiego faceta za którego będzie musiała np dźwigać. Z czasem zacząłem myśleć bardziej pozytywnie w ten sposób, że będzie to co mi przyniesie los. Jeśli druga połowa pokocha mnie takim jakim jestem i będzie w stanie dzielić ze mną trudy życia to miłością można osiągnąć naprawdę dużo.
Najważniejsze żeby po upadku mieć siłę się podnieść bo życie jest ciągłą walką.
- 2007 - uraz kręgosłupa, 2012 - Microdiscectomia L5-S1, C/Th/L-S rehabilitacja
Za tą wiadomość podziękował(a): perszing378 grudnia 2014 o 01:10 #56043Ja przez pierwszych kilka lat / operacji od urazu wcale nie myślałem o tym, żeby z kimś być. Raczej była to najmniej ważna rzecz. Najważniejsze: zdrowie, i “wyciągnąć z tego leczenia ile się da najwięcej”. Nie jest to dziwne, bo raz jak wracałem po operacji do domu, to zastanawiałem się, jak na wózku będę wjeżdżać po schodach jeśli nie wróci mi siła w nogach, a innym razem było o niebo lepiej. Jakoś nie miałem głowy do zastanawiania się czy kogoś znajdę czy nie. Aktualnie jeszcze nie jestem sam, ale.. piszecie, że osoby niepełnosprawne mogą być dla kogoś ciężarem. A ja twierdzę, że osoba zdrowsza może być dla osoby bardziej chorej ciężarem. Oczywiście są wyjątki, na jeden z których najwyraźniej trafił @tomek. Ale ogólne to źle się jest ze zdrowszą osobą, która nie rozumie naszych kręgosłupowych dolegliwości, i nie bardzo jest świadoma, że to nie przeziębienie, i że nie przejdzie po tygodniu zażywania Aspiryny 😉
Co do alkoholu, to również mam mocno limitowane dawki – maksymalnie 2 piwa i tyle. Organizm jest na tyle słaby, i leki robią dodatkowo takie zamieszanie w organiźmie, że większe dawki były by chyba zabójcze. A na pewno nie przyjemne.
Znajomi: ci których poznałem dopiero rok-dwa przed urazem, pracując z nimi lub poznałem poprzez pracę – w 99,9% przypadków kontakt się urwał. Było fajnie, i widywaliśmy się często, dopóki byłem zdrowy. Troszkę starsi znajomi do którejś tam operacji jeszcze przyjmowali do wiadomości, że nie mogę iść z nimi w góry, ale kiedy lądowałem na kolejnych, stwierdzali, że ich unikam, więc kontakt się mocno ograniczył. Najlepszy kontakt mam z najstarszymi (“stażem”) znajomymi, którzy znali mnie na długo przed ostatnią pracą i przed urazem. I oni też najlepiej rozumieją co się stało i dzieje. Chociaż kontaktujemy się rzadko, to właśnie z tymi osobami najlepiej mi się rozmawia i znajduję u nich najwięcej zrozumienia. Porównywalną grupą są osoby z innych krajów które znam, których nie widziałem nigdy na żywo lub widziałem raz czy dwa, a z którymi mam kontakt przez internet.
- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
Za tą wiadomość podziękował(a): przemeqq298 grudnia 2014 o 07:41 #56045Helloooooooo – bez takiego marazmu proszę. To, że mamy ograniczenia nie znaczy, że jesteśmy do DUPY !!!!!
Jak znajomi się od nas odwracają to tak jak już ktoś zauważył- nie byli i nie są nas warci.
Ludzie nie rozumieją co przeżywamy ale jak się to dobrze wytłumaczy to akceptują nasze ograniczenia.
JA w pewnym momencie najlepiej czułem się w domu i bałem się gdziekolwiek wychodzić bo nie dawałem rady ani siedzieć ani stać. Ale teraz już jest lepiej – ograniczam się z wyjściami ale nie unikam. Mam żonę, która od lat ma problemy ze słupkiem – inne niż ja i lepiej sobie z tym radzi. Nie rozumiałem tego co przechodzi dopóki i mnie nie trafiło. Teraz jakoś sobie radzimy. Mamy córkę, 4 letnią, 2 koty, konia , węża. Wczoraj na tyle dobrze się czułem, że wsiadłem na stępa i małe galopy w pół-siadzie – na 30 min. Potem pojechałem na basen i zrobiłem 20 długości. Dzisiaj nie ma źle. Zobaczymy co będzie po południu. Ale do jasnej ciasnej – nie można się ograniczać we wszystkim bo człowiek zwariuje. Moja znajoma z mocną stabilizacją zaszła w ciążę, urodziła córeczkę i dzięki niej dobrze funkcjonuje mimo bólu. Bo ma dla kogo żyć. A dziecko można sobie wychować jak się ma takie problemy. Nasza MAJA sama wchodzi do samochodu, nie pcha się na rączki, jest dość samodzielna i poniekąd rozumie jak się jej mówi, że np. TATUŚ dzisiaj ma gorszy dzień i go plecki bolą. Przykro mi, że nie mogę z nią robić pewnych rzeczy – ale zrekompensować to mogę innymi. Taki life. Życie nie rozpieszcza. Trzeba zaakceptować chorobę, walczyć z nią i się nie poddawać i na pewno nie myśleć w kategoriach , że się do niczego nie nadajemy.
Ja lubię sobie zrobić reset w weekend – przy okazji alkohol działa u mnie trochę przeciwbólowo. Obym się tylko nie uzależnił hehehehe POZDRO dla ALL….Za tą wiadomość podziękował(a): przemeqq298 grudnia 2014 o 20:36 #56056Ja za to wpadłem w dół jeszcze większy. Problemy w domu, praca znowu odbija się na moim zdrowiu (zrobiła się straszna nerwówka i wrażenie, że wszystko robię źle), całe szczęście, że noga się choć na trochę uspokoiła. Generalnie to chyba zaczynam wysiadać, jedyne o czym myślę to L4 i uwolnienie się od niektórych osób. Aha, w pracy z problemów z dyskopatią się nie wygaduję. Zresztą nie mam na to czasu :p no i trudno na browara iść z osobami starszymi o 20 lat, nawet nie śmiem oferować.
Za tą wiadomość podziękował(a): uzytkownik4219 grudnia 2014 o 02:59 #56059@Perszing37 – ja nie twierdzę, że jesteśmy do D..Y 😉
Chodzi o to, że np. w moim przypadku chęci do wypraw czy imprez w większych grupach minęły. Jeszcze rok przed urazem było fajnie – spontaniczna wycieczka na Dolinę Pięciu Stawów Polskich, czy na Krywań, z losowo wybranymi znajomymi – SUPER. Wołali z tyłu “-ej, my jesteśmy klasa turystyczna a nie sportowa, zwolnijcie!”, albo “- wy nie jesteście turystami, jesteście zdobywcami szczytów!” – wesoło było. Teraz jakoś nie mam ochoty iść z grupą, która się musi dostosowywać do mnie, ponieważ jestem akurat niedysponowany, albo brakło mi sił w połowie drogi i muszę wracać. Dlatego teraz wolę wycieczki max. 2-osobowe, gdzie każdy patrzy na drugiego, i jeśli coś jest nie tak, nie ma problemu ze zmianą planów (nikomu nie rujnuję wycieczki, jeśli z góry wiadomo że któreś z nas może nie dać rady albo złapać ból po drodze). Nie mówię, że się teraz zaszyłem w 4 ścianach, bo jeśli tylko na to zdrowie pozwala to jestem aktywny – ale przez lata kiedy było najgorzej, to właśnie w 4 ścianach najchętniej spędzałem czas, nie bardzo chciałem, żeby mnie ktokolwiek odwiedzał, i nie bardzo mi się chciało z kimkolwiek rozmawiać. Te 4 ściany były jeszcze bardziej miłe, kiedy to były ściany pokoju w szpitalu, z pacjentami z podobnymi problemami, dobrze się rozumiejącymi.
Jeszcze taka uwaga: jak się jest w fatalnym stanie, to człowiek spotyka się z przyjaźniejszym podejściem innych niż jak się jest w nieco lepszym stanie – wtedy kiedy się jest w lepszym stanie to już ludzie patrzą z drugiej strony, mają oczekiwania jak wobec zdrowego, a jak coś stęka, to widocznie ściemnia.. 😉 I to jest też powód do unikania większych grup na wycieczkach/imprezach.- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
9 grudnia 2014 o 07:24 #56061A ja nie twierdze, że WY twierdzicie. Ale tak to przebija z tych wypowiedzi. Pewnie jestem w lepszym stanie niż WY ale swoje psychicznie przeszedłem. I dobrze, że chociaż psycha już zaczyna lepiej funkcjonować. Ale to chyba dopiero od momentu, kiedy zaakceptowałem swój stan i swoje ograniczenia.
Ja także teraz preferuje spotkania czy wyjścia w małych grupach bo nie chcę aby ktokolwiek z mojego powodu się w czymś ograniczał.
No z tym ściemnianiem to jest CAŁA PRAWDA. U mnie w pracy czasami mówią: jak Cię plecy bolą to jak wniosłeś fotel na salę konferencyjną ??? A ja na to – SAM NIE WNIOSŁEM bo bym nie dał rady, pomógł mi ktoś itp. itd. Cały czas trzeba uświadamiać, że się jest w stanie wskazującym na mniejszy czy większe zużycie.
Ale kij tam z pracą. To nie jest najważniejsza rzecz na świecie. No i najważniejsze : od kretynów (gdziekolwiek są) trzeba się zdystansować. I nie ma sensu wchodzić w dyskusje czy też spory. To do PRZEMEQQ29 było. Jesteś zmęczony otoczeniem to się zastanów czy możesz je zmienić. Jak nie – to się zdystansuj i zajmij tym czym lubisz.
P.S.
Nie ma dzisiaj tragedii. Więc może stęp dobrze mi zrobi na słupek ?……hmmmmmmmmmZa tą wiadomość podziękował(a): uzytkownik4219 grudnia 2014 o 19:39 #56062No to chyba wszędzie jest podobnie – raz coś zrobisz to ludzie myślą że możesz to robić cały czas. Ja np. jakiś tam odcinek mogę przejść prosto, tak że nie widać że coś mi jest, z rozpędu, ale czuję jak mięśniami muszę przy tym kombinować i jak kłuje mnie z jednej strony – tak że wiem na ile mogę sobie pozwolić z chodzeniem żeby potem nie leżeć. A ktoś mógłby powiedzieć że przecież chodzę całkiem prosto 😉 Zresztą niektórzy tak twierdzą.
- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
Za tą wiadomość podziękował(a): perszing3710 grudnia 2014 o 08:34 #56070Czesc
Gdybysmy mieszkali blizej siebie,zaprosilbym Was wszystkich do nas,popilibysmy,popalili,pojezdzili scootmobielem i moze byscie sie usmiechneli :cheer: :cheer: :cheer:Kazde wbijanie sobie do glowy ze tego nie moge,tam nie pojde,itd TYLKO pogarsza Wasz stan psychiczny,co czesto pogarsza dolegliwosci bolowe 🙁 bo nikt mi nie powie ze w naszym przypadku psychika nie dziala-dziala i to zajebiscie :ohmy: Ile razy nim cos zrobicie(wstaniecie,usiadziecie itp)wpierw w glowce zapala sie czerwone swiatelko i ta mysl-tego nie zrobie bo zaboli,pamietam bo tak mialem!,nie usiade bo bolalo kiedys itd-a tak nie powinno sie robic!!
Kiedys w PL idac do szpitala rano,plecy mnie tak nawalaly ze polozylem sie na lawce w parku,i juz slyszalem od moherow-tak rano,taki mlody i juz nachlany 🙂 🙂 wiec leciala wizaka w druga strone i nagle mohery chcialy pomagac :cheer: :cheer: .
Nie przejmujcie sie innymi,robcie swoje a najlepiej na tym wyjdziecie 🙂
Pamietajcie ze zaproszenie aktualne :cheer: :cheer: 😉 😉
ps u mnie w swiatecznym ubraniu zawsze pare gram 🙂 jest aby zaczac leczenie 😉 😉 😛 😛 😆 😆Za tą wiadomość podziękowali: perszing37, uzytkownik42110 grudnia 2014 o 09:37 #56071A gdzie zapraszasz ???? gdzie stacjonujesz ????
Ja pracowałem przez 1,5 roku w NL – ale to na mieszkanie dorabiałem po studiach.
Obecnie już PL nie mam zamiaru opuścić bo życie się fajnie nawet ułożyło. Za wyjątkiem tych nieszczęsnych pleców. Ale to także jakoś ogarnę.
Psycha ważna – a nawet bardzo. Ale jak wiadomo czasami jest z tym ciężko.10 grudnia 2014 o 10:15 #56072Hidden
Na,,lekarstwo”zapraszam 😉 Katwijk aan den Rijn,NL 😉
Za tą wiadomość podziękował(a): perszing3711 grudnia 2014 o 01:02 #56082Są nawet duże szanse, że wszyscy jakoś zdołalibyśmy się dostać na szczyt największej góry w Holandii 🙂
- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
11 grudnia 2014 o 07:20 #56083hehehehehhe za bardzo byś się nie musiał starać bo HOLANDIA nie ma gór. Chyba nie ma ani jednej z tego co kojarzę. Szkoda, że daleko do kolegi bo na pewno bym odwiedził.
11 grudnia 2014 o 09:34 #56084Jest holenderskie K2, czyli Vaalserberg 🙂 Coś dla kręgosłupowców 😉
- Nie jestem lekarzem -> nie udzielam porad medycznych.
2oo9.o4.o7 - uraz kręgosłupa w pracy, 2o1o - operacja: L5/S1, L4/L5, L2/L3, 2o12 - operacja L5/S1, 2o13 - usztywnienie L4/L5/S1, 2o16 - stabilizacja L2-S1, 2018 - C5/C6 - Mobi-C
-
AutorWpisy
- Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.