Po discektomii L4/L5
Strona główna › Fora › Metody leczenia › Po operacji › Po discektomii L4/L5
- Ten temat ma 57 odpowiedzi, 6 odpowiedzi, a ostatnio został zaktualizowany 4 years, 8 months temu przez
rifle.
-
AutorWpisy
-
31 października 2011 o 23:06 #47424
Witam serdecznie wszystkich.
21.10.20111 miałem operację discektomii w trybie pilnym masywnej wypukliny L4/L5. Ból dokuczał mi już w każdej pozycji mimo, iż byłem na Buprenorfinie ale stopa mi nie opadała i mogłem stanąć na pięcie i palcach. Natomiast był już problem z oddawaniem moczu i załatwianiem się.
Po operacji zniknęły te dwa największe problemy natomiast dodatkowo zdrętwiała mi prawa część uda i tak jest cały czas a dodatkowo od dzisiaj nasilił się ból promieniujący do lewej stopy. O ile wcześniej mogłem leżąc na brzuchu podnieść prawą i lewą nogę do łokcia (tak jakbym pływał na łóźku żabką-polecenia od rehabilitanta szpitalnego) o tyle teraz próba podniesienia lewej nogi od razu wywołuje ból.
Chodziłem dzisiaj dłużej niż zwykle, tj jakieś 2-3 godzinki – oczywiście z przerwami i generalnie poczułem się lepiej, ale jak tylko położyłem się na brzuchu i chciałem wykonać wspomniane ćwicz. pojawił się ten okropny ból i drętwienie lewego piszczela.
Wiem, że jest dopiero kilkanaście dni po operacji, ale czy taki zestaw objawów jest normalny? Czy powinienem leżeć w łóżku i nie wstawać raczej oprócz wc i jedzenia czy zgłosić się z tym jednak do lekarza?
Staram się nie brać leków (DicloDuo) żeby czuć w jakiej pozycji pojawia się ból i której unikać, ale sam już nie wiem czy to nie jest błędne koło. Liczyłem, że po operacji będzie wszystko dobrze a tu jednak kolorowo nie jest …
1 listopada 2011 o 17:22 #50061Cześć
Po operacji można się czuć bardzo różnie i mieć nieobiektywną ocenę sytuacji, dlatego ważne jest żeby mieć możliwość konsultacji z lekarzem, który operował. Jeśli masz jakieś wątpliwości, to moim zdaniem powinieneś się z nim skonsultować – zasięgnąć jego obiektywnej opinii. Niezależnie od tego czy jest to panika czy nie. Ja trochę spanikowałem po 2 pierwszych operacjach, ale na szczęście miałem możliwość konsultacji z lekarzem. W pierwszym przypadku spanikowałem słusznie (rozsypało się i bez interwencji było by kiepsko), w drugim niesłusznie (po operacji przez jakieś 4-5 tygodni było słabo ale później się wyraźnie poprawiło) – w obu przypadkach lekarz podjął decyzję co robić. Ja bym podjął dwie złe decyzje jak się okazało – po pierwszej operacji bym czekał dalej na poprawę, a po drugiej bym się cisnął na reoperację. Dlatego moim zdaniem lepiej jest zapytać swojego lekarza.
Pozdrawiam
1 listopada 2011 o 18:22 #50062Dzięki serdeczne za odpowiedź. Mam wyznaczony termin na wizytę za 4 tygodnie czyli 6 tygodni po operacji, niestety jestem teraz u rodziny i lekarza który mnie operował mam 500km stąd. I nie wiem czy czekać jeszcze te 4 tygodnie czy skonsultować się z innym? Trochę panikuję bo w grudniu mam być świadkiem u siostry więc czasu niewiele …
1 listopada 2011 o 19:02 #50063A szwy już masz zdjęte, czy to ze szwami taka wycieczka 500km..?
Na siedząco..?
Hm :dry:
Raczej u swojego lekarza, moim zdaniem.1 listopada 2011 o 20:09 #50064Szwy jutro będą ściągane. A te 500km to zrobiłem już raz w pozycji leżącej na przednim siedzeniu 🙂 Było całkiem ok. Myślę, że poczekam jeszcze ze 2 tygodnie i wtedy podejmę jakieś kroki.
A z innej beczki to mam już dosyć tego trybu leżącego… Generalnie to jem na kuckach, chodzę trochę po domu, czasem usiądę na minutę jak mi ścierpną kolana. Dzisiaj byłem na grobach jakieś 1-1,5h. Zalecono mi raczej tryb leżący – ale jak to dokładnie wyglądało u Was? Co mogę robić?
1 listopada 2011 o 20:32 #50065Ja chodziłem po 1 operacji w pasie wzmacniającym przez pierwsze 2-3 tygodnie – sporo mi pomagał, tzn. oprócz tego, że ból spowodowany uciskiem na nerw został przy operacji usunięty, to pas zabezpieczał przed niepożądanymi ruchami. Niestety potem, już po wizycie kontrolnej (do wizyty wszystko OK), pas zdjąłem i zacząłem normalnie wszystko robić, tzn. ruszać się – ale bez przemęczania. No i się rozpadło z powrotem. Po pierwszej operacji przejechałem sam autem 150km, ale z kilkoma postojami, w pasie lędźwiowym, i ze specjalną podkładką pod plecy. Ciężko było. Dlatego zdziwiło mnie Twoje 500km.
Po 2 operacji (z implantami) już nie było tak lekko, nie dałem rady sam wrócić autem, musieli mnie przywieźć (czasowy niedowład obydwu nóg, podobno nerwy nie lubią być ruszane). Wróciłem do w miarę przyzwoitego ruchu po jakichś 4-5 tygodniach, ale wykombinowałem, że skoro skóra na ranie się zrasta te 7-10 dni po operacji, to to co jest głębiej rozcięte zrasta się raczej dłużej, i lepiej to oszczędzać a nie kozaczyć. Nie wiem ile się zrasta dysk, ale te 2 tygodnie do miesiąca bym radził odczekać całkiem spokojnie, żeby sobie nie zrobić niespodzianki – nawet jak nie czuć bólu. Jest teraz tendencja na szybką pionizację i powrót do aktywności – ale to naprawdę nie sztuka biegać w kilka godzin po operacji (wiadomo, że każdy podświadomie dąży do jak najszybszego powrotu do zdrowia), a za 2 dni wylądować z powrotem na stole operacyjnym.
Trzecia operacja już była lekka, dotyczyła innego poziomu, i przyniosła szybki efekt przeciwbólowy + nie miało się co rozsypać (dystraktor), więc poza rozcięciem jakoś mnie specjalnie nie ograniczała. Chociaż trzeba było poczekać kilka miesięcy na efekt ruchowy (rozluźnienie mięśni pleców spiętych od 1.5 roku, rozćwiczenie wyższych partii nóg).Więc w sumie nie wiem jaki jest “złoty przepis” na zachowanie się po operacji discektomii, żeby było OK.. Ale chyba nie warto robić za wiele przez pierwsze 2-4 tygodni, żeby się to spokojnie mogło zrosnąć (jak się mylę to może Administrator mnie poprawi). Może jakieś delikatne, kontrolowane ćwiczenia.
Konsultowanie ze swoim lekarzem wątpliwości jest na pewno dobrym pomysłem.
PS. Jeśli znasz j. angielski, to na tym forum:
http://www.spinepatientsociety.org/forum/surgical-outcomes/
są opisy osób wracających do zdrowia po operacji. Co prawda ostatnio zdominowane przez implanty ruchome (M6 i starsze), ale można też coś innego wyszperać.A tu jest np. wątek dotyczący jeżdżenia samochodem po operacjach:
http://www.spinepatientsociety.org/forum/surgical-outcomes/how-long-after-surgery-until-you-can-drive-1730/2 listopada 2011 o 22:48 #50068Dzięki serdeczne za wyczerpującą odpowiedź. Dzisiaj w końcu zdjęto mi szwy 🙂
Co do jazdy samochodem to ja siedziałem te 500km na fotelu pasażera – nie wyobrażam sobie samemu prowadzić 🙂 Także jestem w szoku, że ty przejechałeś sam 150km!
Teraz uzbrajam się w cierpliwość i zobaczymy co będzie pod koniec miesiąca.
Jeszcze raz serdeczne dzięki!3 listopada 2011 o 00:39 #50069Nie ma za co -> sam podejmij decyzję kiedy iść, tak żeby nie było za późno jak się coś dzieje.
Za pierwszym razem ciężej mi było dojechać z niedowładem nogi i bólem pleców niż wrócić. Jak jechałem w tamtą stronę, to przez “spowalniacze” na drodze przejeżdżałem z prędkością 0.5km/h, a jak przypadkiem wjechałem w dziurę to nieźle musiałem zęby zaciskać, no i zatrzymywać się co kawałek. To był wyczyn.
Z powrotem już było w miarę OK – w nowym pasie lędźwiowym i bez niedowładu nogi. Plecy tylko piekły i się musiałem zatrzymywać. No i oparcie odchylone na tyle na ile się dało, żeby nie było nacisku na odcinek lędźwiowy.Pozdrawiam
24 listopada 2011 o 15:58 #50145Tydzień temu zrobiłem rezonans magnetyczny. Niestety wyniki są nieciekawe:
“… Krążek L4-L5 jest częściowo odwodniony. Na poziomie L3-L4 widoczna dyskretna centralna wypuklina krążka do kanału kręgowego. Na poziomie operowanym L4-L5 widoczna jest duża wypuklina krążka skierowana w stronę lewą do kanału kręgowego, migrującą ku dołowi, wchodząca do lewego zachyłka bocznego. Wypuklina zwęża światło kanału o ok.1/2 jego szerokości w płaszczyźnie strzałkowej. Po stronie lewej i od przodu na poziomie operowanym zaznacza się blizna pooperacyjna. Wypuklina z poziomu L4-L5 również częściowo wchodzi do prawego otworu m-kręgowego. Na poziomie L5-S1 widoczna jest wypuklina krążka skierowana do kanału mimośrodkowo w prawo, wchodząca częściowo do obu otworów m-kręgowych. Stożek rdzenia kręgowego w normie.”
Dodatkowo jak poleżę na brzuchu z 15 minut to drętwieją mi ręce a po chodzeniu z 20 minut drętwieje prawe udo do kolana. Załamałem się teraz i nie wiem co dalej. Lekarz, który mnie operował powiedział, że nie ma terminów w tym roku a ja nie wiem czy w ogóle tam się operować ponownie-to chyba nie jest normalne, że jest wypuklina i to większa niż była po operacji niż przed operacją… ???
24 listopada 2011 o 20:19 #50146Niekoniecznie. Zdjęć się nie leczy tylko człowieka, czyli nie boli = nie trzeba operować.
- dr hab. Grzegorz Miękisiak, prof. nadzw.
specjalista neurochirurg
Specjalistyczny Szpital im. T. Marciniaka we Wrocławiu
Umów wizytę we Wrocławiu
24 listopada 2011 o 21:12 #50147Sęk w tym, że jest i ból, i co wydaje mi się gorsze drętwienie nóg i rąk …
24 listopada 2011 o 23:05 #50148witaj Rifle
myślę że powinieneś skonsultować się z innym neurochirurgiem ,popatrzy na Ciebie innym “okiem” i dobrze mieć dodatkową opinie , sam taką poradę otrzymałem kiedyś i pomogło:)24 listopada 2011 o 23:13 #50149Nie wiem jak dokładnie działa zaburzenie krążenia płynu rdzeniowo-mózgowego przez wypukliny, ale coś mi się wydaje że może dawać ogólne dziwne wrażenia, tzn. drętwienie rąk. To jest chyba obieg zamknięty od głowy do dołu transportujący substancje odżywcze i zużyte produkty przemiany materii.
Brak terminów na koniec roku to norma. Jeśli lekarz powiedział tylko o braku terminów na koniec roku to chyba coś jest na rzeczy jeśli chodzi o reoperację, inaczej powiedział by żeby się ustawić w kolejce na 3 lata.
Rewypuklina przy operacjach bez wsporników jest stosunkowo częsta, źródła podają coś 25%, pacjentów którzy to przeszli też nie trudno spotkać. Ja w sumie nie wiem jak to się ma bez wsporników trzymać – czekam aż ktoś się pojawi na forum kto powie że miał wypuklinę na więcej niż 1 poziomie, zoperowaną bez wsporników i jest fantastycznie, bo dalej nie wiem czy mieć do siebie wyrzuty że nie leżałem plackiem po pierwszej operacji przez 3 miesiące (dosłownie) czy po prostu to niemożliwe żeby to się udało bez wsporników.
W moim przypadku rewypuklina też była większa niż pierwotna, ale w przeciwieństwie do pierwotnej nie bolała tak bardzo, za to przestawały działać mięśnie. Na szczęście mnie zoperowano na podstawie zdjęcia i obiektywnej oceny neurologicznej stanu, a nie mojego gadania że w sumie to mnie aż tak bardzo nie boli w porównaniu do tego jak bolało przed. Ból przy dyskopatii jest subiektywny i mylny, może bardziej boleć i nie powodować deficytów neurologicznych albo mniej boleć i powodować np. niedowłady.
Rewypuklina JEST załamująca i dezorientująca, a o tym co dalej zrobić powinien zdecydować lekarz neurolog i neurochirurg lub ortopeda na podstawie swojej wiedzy klinicznej.
Przed operacjami pytałem lekarza zza granicy dlaczego przy wielopoziomowych zmianach nie jest robiona od razu operacja z usztywnieniem, bo mnie to zdziwiło, powiedział że nie wie jak jest w Polsce ale oni mają przepisy że nie mogą zrobić za dużo,tzn.zoperować więcej niż jest minimalnie wymagane. Więc mogą zrobić jak najmniej i czekać na skutki, bo pacjent mógłby mieć pretensje że ma za dużo zamontowane. A dopiero jak się pogorszy to działać inaczej. Z punktu widzenia pacjenta, jego aktywności, pracy, życia, itd. jest to nieciekawa sprawa.
Swoją drogą- ciekawy jestem, czy gdziekolwiek na świecie operuje się jeszcze tyle osób bez stosowania dodatkowych wsporników co w Polsce, szczególnie przy zmianach wielopoziomowych.25 listopada 2011 o 12:00 #50151Dzięki serdecznie za odpowiedzi.
Wojtid – konsultowałem się już z jednym profesorem i powiedział jedynie tyle, że konieczna jest reoperacja, ale powinien to zrobić lekarz, który mnie operował i w zasadzie tyle. :/
Uzytkownik – jak zwykle wyczerpująca odpowiedź. Dzięki wielkie 🙂 Muszę przyznać, że mam identyczne objawy i “ścieżkę” chorobową, którą opisujesz.
Kurczę robię wszystko i staram się bardzo – schudłem już nawet 13kg, w większości czasu leżę na materacu, chodzę sporadycznie robię lekkie ćwiczenia, które zalecił lekarz w szpitalu a mimo wszystko jest do dupy. Jedyne to co to, że już nie wyję z bólu jak to było parę dni przed przed operacją.
Co do samego rodzaju leczenia to większość lekarzy sugerowała samą discektomię jedynie pewien znany dr ze szpitala Bródnowskiego mówił, że mój kręgosłup domaga się pełnej stabilizacji-natomiast ja tego za wszelką cenę chcę uniknąć bo to już nieodwracalne a z tego co już się naczytałem to bardzo szybko prowadzi do degradacji sąsiadujących poziomów w okresie 5-10 lat co w moim wieku 31 lat nie brzmi zbyt optymistycznie…
Podsumowując: zostałem na lodzie i nie wiem co dalej robić czy czekać na reoperację czy zacząć rehabilitację-o ile jest jakikolwiek sens przy tak dużej rewypuklinie… Liczyłem szczerze mówiąc na sztuczne dyski takie jak M6 czy Prestige jako alternatywę dla PLIF, ale nie rozumiem dlaczego żaden z lekarzy mi tego nie zaproponował a wręcz odradzali… Czy to nie jest szansa na powrót do normalnego funkcjonowania?
25 listopada 2011 o 13:31 #50152sztywny dystraktor albo śrubki utrzymują odległość między kręgami
jeśli znasz j. angielski, poczytaj wątek http://www.spinepatientsociety.org/forum/education-research-spine-publications/medical-device-engineer-answer-questions-you-may-have-3358/ sprzed paru dni.
autor omawia w zasadzie większość metod stabilizacji i efekty. niestety u nas jest trudno o tak szczegółowe informacje od lekarza, tzn. lekarze często nie chcą mówić co mają zamiar zrobić, ani na jakim osprzęcie.
dystraktor nie jest na całe życie – można go wyjąć jak nie pasuje. ja np. bym nie oddał, chyba że za te pręty co mają też rotację, opisane w tamtym wątku. ale masz rację że nie wiem co będzie za 5-10 lat. na chwilę obecną bym tego nie oddał bo wyczerpałem fizyczne możliwości utrzymywania się na spiętych mięśniach, nawet nie wiem czy się nie przegrzałem.
przez internet to jest i tak tylko teoretyzowanie nad dostępnymi rozwiązaniami, a dobranie rozwiązania do pacjenta jest sztuką lekarską i wynikiem badania/wywiadu/doświadczenia lekarza/dostępności rozwiązań w Polsce/opłacalności dla szpitala.
co do M6 to to nie jest niestety rozwiązanie na wszystko. ja na co najmniej jeden z uszkodzonych poziomów bym tego nie chciał, bo wiem że by była porażka. muszą być sprawne mięśnie i stawy żeby to dobrze zadziałało, i nie może być ześlizgu. przy luzach między kręgami wstawienie czegoś takiego zrobiło by lodowisko. ciekawe czy jakiś lekarz by się ze mną zgodził w tym temacie.. podobno Stentum w Niemczech wstawia tego ok. 100 szt. miesięcznie, zobaczymy jak będzie u nas. na jeden poziom z trzech bym to może wziął.quote :Muszę przyznać, że mam identyczne objawy i “ścieżkę” chorobową, którą opisujesz.No niestety mnie to nie cieszy. Oby jak najmniej osób miało scieżkę z rewypukliną :S Może jak się wyjaśni temat czy ktokolwiek przy wielopoziomowej dyskopatii lędźwiowej po operacji bez usztywnienia się trzyma w całości to nie będzie się to zdarzać. Szczerze to ja miałem chyba jednak gorzej (3 dyski były padnięte i objawowe), ale inni mają jeszcze gorzej.
quote :Czy to nie jest szansa na powrót do normalnego funkcjonowania?Zapytaj lekarzy co są w stanie zrobić w Twoim przypadku. Stuprocentowo zgodnych z oryginałem zamienników kręgosłupa niestety nie ma, chyba przez to że przechodzą przez niego nerwy i nie ma jak wymienić stawów i dysku.
quote :Liczyłem szczerze mówiąc na sztuczne dyski takie jak M6 czy Prestige jako alternatywę dla PLIF, ale nie rozumiem dlaczego żaden z lekarzy mi tego nie zaproponował a wręcz odradzali..Oficjalnie w Polsce został jak na razie wszczepiony tylko jeden dysk M6 (https://drkregoslup.pl/forum-dyskusyjne/metody-leczenia/leczenie-chirurgiczne/filmy-implant-spinal-kinetics-m6-film-w-polskiej-wersji-ptchk), więc ciężko żeby Ci go zaproponowali. Również koszt tego implantu jest nieopłacalny w porównaniu do tego co płaci NFZ za operację (https://drkregoslup.pl/forum-dyskusyjne/metody-leczenia/leczenie-chirurgiczne/koszt-implantu-m6). Jakbyś sobie sam zapłacił np. za połowę implantu czy za cały, to może ktoś by go zamontował. Ale tak jak pisałem – musiało by być pewne, że jesteś odpowiednim kandydatem na ten implant, żeby nie pogorszył sprawy.
PS. Ty jesteś jeszcze raczej “świeży” z tym rezonansem i operacją, to chyba nie jest jeszcze stabilny stan.. Może jeszcze być że za kilka tygodni sam stwierdzisz że operacja jest konieczna, albo może że nie jest (w co wątpię). Skoro nie ma terminów, to poczekaj i poobserwuj się. To są tak dynamiczne zmiany świeżo pooperacyjne, że sobie nie powiesz dziś że stanowczo nie idziesz na operację i już, bo za tydzień możesz mieć odmienne zdanie. Mi dopiero 3 tygodnie po zrobieniu rezonansu, po którym wiedziałem już że jest coś rozpadnięte ale nie wiedziałem na ile, to zaczęła opadać stopa. Do ostatniej chwili nie wiedziałem czy będzie konieczna reoperacja, bo się pogubiłem w tych zmianach stanu zdrowia. Więc raczej dziś nie podejmiesz decyzji, bo nie przewidzisz co będzie dalej.
quote :mówił, że mój kręgosłup domaga się pełnej stabilizacjiPiękne, literackie zdanie, a zarazem na wskroś przeszyte głęboką wiedzą medyczną. To jakiś fajny lekarz musiał być i dobry.
25 listopada 2011 o 22:51 #50155jak prof Tobie powiedział to nie wiem na co czekasz teraz musisz śmigać do swojego operatora .Na rehabilitację jest za wcześnie a i tak nic ona nie da, ucisk jest uciskiem i rehab. nie usunie tego , nie rozumiem czemu podczas pierwszej operacji nie usuwają całego dysku i od razu nie wkładają implant tyko czekają aż znowu wypłynie reszta dysku i człowiek znowu musi być operowany i znowu kasiorka popłynie z nfz i tu chyba pies jest pogrzebany 😉
26 listopada 2011 o 00:09 #50156Powiem szczerze, że tak na swoim przykładzie to problemów widzę kilka – przede wszystkim brak wspólnego mianownika – byłem wcześniej u kilku lekarzy (neurochirurgów) i każdy niemal mówił co innego. To wprowadza w konsternację i człowiek zaczyna sam szukać informacji – a tutaj zaczyna się chyba największa pułapka bo okazuje się, że jest wiele “autorytetów” i każdy ma rację, ale każdy pisze co innego… To powoduje brak zaufania – bo jak to możliwe, że dwóch znanych profesorów (nazwisk nie będę przytaczał) mówi dwie różne rzeczy (jeden stabilizacja, drugi broń Boże…)?
A co do samej discektomii to mój lekarz powiedział, że jest taka tendencja teraz, żeby usuwać tylko tę część która uciska na nerwy – mi wydaje się to nielogiczne bo skoro doszło już do przerwania pierścienia włóknistego i wypłynięcia dysku to wydaje mi się oczywiste, że przy kolejnym większym obciążeniu dysk wypłynie ponownie – ja to widzę jak ściskanie jajka z wodą na śmigus dyngus (sorry za porównanie…). Swoją drogą – nie dałoby rady “zaszyć” tego pierścienia np. “nićmi” kolagenowymi?
Tak jak piszesz Wojtid śmigam w poniedziałek do swojego operatora, najgorsze, że to 500km, ale jak mus to mus.
Co do “świeżości” to na pewno tak. Aczkolwiek mój operator twierdził, że po 6 tygodniach będę już mógł iść na rehabilitację i po następnych 6 wrócić do pracy. A tu po 6 tygodniach leżę nadal w łóżku i po 45 minutowym spacerze jest masakra. Oczywiście jest 100 razy lepiej niż przed operacją za co jestem wdzięczny, ale chciałbym już wrócić do normalności.
Dzięki za odpowiedzi i pozdrawiam.
26 listopada 2011 o 09:02 #50157Mnie akurat opinia u 2 najbardziej naukowo utytuowanych osób u których byłem się pokryła, i była prawdziwa.
Natomiast rozbieżności były ogromne u lekarzy “niższego” szczebla.
Co do tego kto miał rację w Twoim przypadku – sam oceń.quote :Aczkolwiek mój operator twierdził, że po 6 tygodniach będę już mógł iść na rehabilitację i po następnych 6 wrócić do pracy.Mój też. Skończyło się na 2 kolejnych operacjach i utracie pracy, zanim udało się mnie postawić w miarę na nogi. Z jednej strony się cieszę, że co prawda z bólami ale stoję na nogach, z drugiej trochę żal czasu i straconej pracy.
26 listopada 2011 o 09:17 #50158po pierwszej operacji w 2007 ( miałem taką jak Ty) moja pani neurolog mówiła że nie mogę wcześniej zacząc rehabil. jak po 3-4 miesiącach no i zus wysłała mnie do sanatorium po 6 mc. 1,5 mc to nie za wcześnie ? użytkownik ma racje i też czuje że to za wcześnie po tym jak sam dostał wtórnej protuzji jądra . przykro mi że przez nieudolne działanie lekarza straciłes pracę , ja teraz też się martwię o swoją pracę , teraz już jestem 6 mc na zwolnieniu a po pierwszej operacji w 2007 byłem 9 mc boję się że u mnie w pracy stracą cierpliwość , a tu jeszcze szyja mi się odzywa
26 listopada 2011 o 09:30 #50159Taka anegdota: Mnie ZUS próbował prosto z sali operacyjnej wysłać na rehabilitację. Wybudziłem się po operacji, nie mogłem nogami ruszać, a tu telefon dzwoni. Pani z ZUSu pyta, dlaczego nie jestem w domu, i co ja sobie wyobrażam. No to jej mówię że miałem operację kilka godzin temu. Ona na to: to musi nam pan pismo napisać że leży pan w szpitalu. Ja mówię – OK, tylko nie mam kartki ani długopisu. Pani na to – na pewno jest gdzieś kiosk obok. Ja mówię – OK, ale jeszcze nie wiem czy się operacja udała i czy będę mógł chodzić, poza tym mam kroplówki w obydwu rękach, jestem na morfinie, ciężko mi będzie iść do kiosku. Ale mam pomysł – niech pani tu przyjdzie i sobie to pismo napisze, a ja pani podpisze. “-A gdzie Pan jest?” “W szpitalu, 150km od miejsca zamieszkania” “-Niech sobie pan nie robi jaj z poważnej instytucji!” “-Nie robię sobie jaj, skoro jesteście poważną instytucją, to również w tym mieście macie swój oddział, i możecie mi kogoś podesłać z kartką i długopisem” (burczenie, charczenie, pani się rozłączyła).
Miesiąc po trzeciej operacji wylądowałem na “rehabilitacji” (HAHAHAHA) ZUS. Wszyscy w ośrodku stwierdzili, że miesiąc po operacji się nie trafia na rehabilitację. Ja im na to że ZUS mamy taki jakiś nadgorliwy. Powiedzieli żebym sobie robił co chcę, tylko żebym sobie nie zaszkodził. No i tak zleciała rehabilitacja, miesiąc po operacji. Nogi sobie sam wzmocniłem, jedyny plus.
A następnej rehabilitacji nie ma. W sumie ciekawe, po co ZUS zapłacił jakieś 7000zł za moją rehabilitację miesiąc po operacji, która w tak krótkim czasie po operacji nie miała sensu a mogła być nawet szkodliwa. Wygląda na to, że mają bardzo dużo pieniędzy na rehabilitację za wszelką cenę. - dr hab. Grzegorz Miękisiak, prof. nadzw.
-
AutorWpisy
- Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.